Zostałem dzisiaj baardzo połechtany i czuję wewnętrzną potrzebę rysowania.
Przeraża mnie czasami jaki ja jestem głodny uznania... Brzydko, oj brzydko.
Czas zatem zabrać się do roboty. Mam czas do piątku - wówczas mnie prawdziwie sprawdzą (Paweł jest prawdziwie pracowitym artystą z monstrualnym talentem) i przyznam, że mam tremę, ale niepokój nie pozwala zapomnieć się w głupotach codziennego dnia i przez to mam nadzieję, że będę rysował więcej niż zwykle. Ołówki wyrychtowane, pomysły są. Mam w planach pożyczenie od sąsiadów skanera, zatem gdy tylko skończę swoje mazianie po zeszytach - mogę powiedzieć już teraz - pojawi się coś nie coś ode mnie.
Wnioski na dziś:
#1. Kup sobie ołówek automatyczny, bo robi ładny detal, a detal jest mniodzio.
#2. Nigdy więcej się nie staraj sam od siebie. Póki się nie starasz dobrze ci idzie, a że podświadomie starać się będziesz i tak, to powinno to wystarczyć.
Trzymajcie kciuki. Odpuszczam nawet taniec irlandzki na poczet maziania.